sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 2

 Przeprowadzka.
Najpierw był wybuch następne co zobaczyłam to byłam ja.Biegłam. Szukałam wzrokiem wśród tłumu przerażonych śmiertelników mojego ukochanego.
Później sceneria się zmieniła.
Był to jakiś stary magazyn. Byłam przywiązana do kolumny razem z jakimiś dziewczynami. Podszedł do mnie lajstrygor. W tym momencie pojawiła się ciemność.
                      ******
Obudziłam się zalana potem. Było po piątej rano. Wszyscy jeszcze spali.
Po cichu wstałam i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam pobiegać. Moim pierwszym punktem na trasie był domek numer trzy. Percy bardzo spoważniał po wojnie, posmutniał i ciągle obwiniał się za śmierć wszystkich naszych obozowiczów i ofiar wojny z Kronosem, dlatego zaczął jeszcze bardziej ćwiczyć i katować się treningami. Gdy dobiegłam do domu Posejdona Percy już na mnie czekał. Chyba moja mina wszystko mu wydała, bo pierwsze co zrobił to zadał swoje podstawowe pytanie.
- Annabeth coś się stało? Znowu jakiś koszmar? Coś związanego ze szkołą?- pytał z troską w głosie. Jak on mnie dobrze zna. Nie powstrzymałam łez, bez słowa wtuliłam się w jego umięśnione ramię i rozpłakałam się jak małe dziecko.- Mądralińska w obozie są bogowie a wiesz, że jak Atena nas zobaczy to ja nie przeżyje do jutra. Znalazłem taką małą polankę na skraju obozu, nikt o niej nie wie. Pobiegniemy na nią i tam się wypłaczesz ok?- pokiwałam głową na znak zgody, może Percy naprawdę jest inteligentny, tylko okazuje to w chwilach gdzie ja przestaje myśleć. Ale dziwne i mówi to córka Ateny.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. I znowu miałam zawieszkę. Pewnie jakby nie Glonomóżdzek straciłabym zęby.
-Kochanie co się dzieje?- Percy usiadł na trawie i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Objął mnie swoimi ramionami, a ja znowu się rozkleiłam. Syn Posejdona nie naciskał. Poczekał aż się wypłakałam się, i nie pytał o sen.
-Percy?- zapytałam jeszcze trochę roztrzęsiona
-Tak?- spojrzał mi w oczy i od razu zapytał- Coś się stało?
-Miałam dzisiaj sen, w Good był wybuch. Szukałam Ciebie. Później byłam w jakimś magazynie, uwięziona z kilkoma dziewczynami, herosami, czułam od nich moc. Podszedł do mnie lajstrynóg, wtedy zobaczyłam ciemność. Skarbie ja się na prawdę boje, a co jeśli ci się coś stanie?
-Obiecuje, że nigdy w Good nie odejdę od ciebie na krok. Jak będziemy razem to nic nam się nie stanie.- on naprawdę wie jak człowieka podnieś na duchu. Przy nim zawsze czuje się bezpieczna.
-Jest jeszcze coś. Pojutrze musimy stawić się na Olimpie.
-Coś się dzieje? Chodzi o te twoje zawieszenie?- Czy on czyta mi w myślach?- To już po mnie- wymamrotał cicho. Ciekawe co on znowu planuje.
Popatrzyłam na zegarek, było tuż po siódmej.
-Glonomórzdzku musimy się zbierać. Za nie całą godzinę jest śniadanie, na które nie zamierzam iść w stroju do ćwiczeń. Pamiętaj, że to oficjalne pożegnalne śniadanie więc trzeba być elegancko ubranym.- przypomniałam. Chumor mi się już poprawił.- ŚCIGAMY SIĘ! Kto ostatni na śniadaniu ten sprząta jutro pokój :-D.- nie wiem co mnie napadło, szybko wstałam i ruszyłam biegiem do domku.
-Mądralińska i tak przegrasz!- krzyknął za mną mój chłopak. Jest to całkiem możliwe, bo Percy jest dużo szybszy niż ja.
Po chwili wparowałam do swojego domku.
-Annabeth, gdzieś ty się tak wcześnie podziewałaś?!- Moja mama wręcz krzyknęła.
-Byłam na porannym treningu.- odparłam spokojnie. Szukałam w plecaku mojego eleganckiego stroju.
Moje rodzeństwo było już gotowe. Było to dziwne bo jest jeszcze pół godziny do śniadania.
Wparowałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, musnęłam usta błyszczykiem, rozczesałam włosy i wybiegłam szybko z łazienki.
-Gotowi?- spytałam wszystkich.
-Tak- odpowiedzieli chórkiem. Ateny nie było. Z tego co się orientowałam to bogowie przybędą zaraz po powitalnej mowie Chejrona.
-To idziemy, bo przegram wyścig.
-Annabeth, o co znowu założyłaś się z Percym?- zapytał Matthew
-O sprzątanie pokoju.- odparłam. Cała moja rodzinka szybko wyszła z domku i razem pognaliśmy do pawilonu jadalnego.
Jak doszliśmy ktoś zasłonił mi oczy.
- Sprzątasz!- krzyknął za mną syn Posejdona.
-Jak ty to robisz?! Znowu oszukiwałeś i robiłeś sztuczki z wodą?- spytałam podejrzliwie.
-Nawet, bym nie śmiał.- Glonomórzdzek zaczął tańczyć swój taniec zwycięstwa.
Nagle zabrzmiała koncha. Wszyscy krążący półbogowie szybko usiedli przy swoich stolikach. Do pawilonu wkłusował Chejron.
-Drodzy pół bogowie to ostatni dzień tego rocznego obozu. Pamiętajcie o zasadach o których wam przypominam od końca kolejnej wojny. Przypominam, że grupowi domków mają być zawsze pod telefonem, bo w każdej chwili mogą zostać wezwani. Mam nadzieje, że partnerzy roku szkolnego wam odpowiadają. A TERAZ PRZYWITAJCIE GOŚCI SPECJALNYCH DZISIEJSZEGO ŚNIADANIA. Bogów olimpijskich.- zaczął ich wszystkich wymieniać. Dziś nawet łowczynie były w obozie i o dziwo nie warczały na żadnego chłopaka. Łowczynie, jeżeli były herosami siadały przy stoliku swojego boskiego rodzica, jeżeli nie to zajmowały miejsce przy stoliku numer 8. Każdy stół miał dzisiaj przynajmniej jednego biesiadnika.- Herosi smacznego śniadania!- zakończył Chejron.
Teraz, każdy mówił co chce zjeść na śniadanie, a jego talerz sam pokrywał się daną potrawą. Ja zjadłam tosta pełno ziarnistego i owoce. Dzisiaj nie składaliśmy ofiar, bo bogowie byli z nami.
Po śniadaniu wszyscy powoli zajmowaliśmy wyznaczone miejsca w autobusie. Wchodziliśmy domkami po kolei. Oznaczało to, że Percy był pierwszy, bo domek 1 i 2 nie mają mieszkańców. Trwało to niemiłosiernie długo, ponieważ zanim usiadłam musiałam usadowić całe rodzeństwo i sprawdzić, czy są na właściwym miejscu.
-Chodź tu.- Percy złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że wylądowałam u niego na kolanach.- Już tak długo na ciebie czekam, a ty ciągle krążysz po autobusie.
-Już siedzę i nigdzie się nie ruszam. Ale Glonomórzdzku przypominam Ci, że są tu jeszcze bogowie.- ziewnęłam. Od kilku dni nie śpię za dobrze. Tak właściwie to zawsze dręczyły mnie koszmary, ale teraz przez nie praktycznie nie mrużę oka.
-Zdrzemnij się.- zaproponował Percy. Z plecaka wyciągnął jaśka i koc. On też, był zmęczony. Dlatego zakomendowałam.
-Ty też się zdrzemnij. Trzymaj jaśka mi wystarczy twoje ramie. A koc okryje nas oboje.- Pomimo, że mój domek jest w połowie, to wiedziałam,
że jeszcze dwie godzinki zejdą. Dlatego zamknełam oczy, oparłam się o ramię mojego chłopaka i oddałam się w objęcia Morfeusza.
                                                        ***      
Znowu byłam w starym magazynie, tym samym co ostatnio. Teraz jednak byłam niewidzialnym obserwatorem, a nie ofiarą. Gdy lajstrynóg odszedł pojawiło się czternastu herosów. Jak byli już przy słupie, gdzie byłam uwięziona z innymi dziewczynami sen zamienił się w ciemność.
                                                        ***
-Ann obudź się. Jesteśmy już na Manchattanie. Za chwile wysiadamy.- szepcze mi do ucha syn Posejdona. Jak tylko otworzyłam oczy, zaszły mi one łzami.- Już cicho. Jestem z tobą. To był tylko koszmar.- Otarł mi palcem policzki mokre od łez i przytulił.
-ANNABETH CHESE I PERSEUSZ JAKSON WYSIADKA!- zakomendował Chejron przez głośniki. Szybko wstaliśmy, wzięliśmy nasze rzeczy i wysiadliśmy.
Byliśmy przed wierzowcem w którym mieszkał Percy.
-Chodź. Mama na nas czeka z obiadem.- tylko to powiedział, a odezwał się mój brzuch.- Mam dla ciebie niespodzianke.- szepnął. Wziął mnie za ręke i poszliśmy do jego mieszkania.
Jedyną rzeczą jaka mnie zdziwiła, był fakt, że mój chłopak nie powiedział swojej mamie o nas. Ciekawa jestem co on znowu kombinuje.
-Witajcie dzieci. Wreszcie jesteście. Bałam się, że coś się stało.- Powitała nas miło Pani Jakson.- Percy wrzuć wasze rzeczy do pokoju, i do stołu.
Na obiad była zupa serowo-ziołowa, spagetti carpanore i lody miętowe z czekoladą. Moje ukochane potrawy. Po obiedzie Glonomórzdzek zniknął, ja natomiast nas ropakowałam. Na szczęście mebel który zaprojektowałam był już na miejscu. Co oznaczało, że mogę zacząć nowy rozdział.
Gdy skończyłam nas rozpakowywać, i ogarnełam troche pokój, wyjełam gruby szaro niebieski zeszyt- mój pamiętnik, który prowadzę odkąd przybyłam do obozu. Nikt nie wie, że go prowadze. Mam to szczęście. Napisałam w nim co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni, gdy nagle wparował syn Posejdona.
-Chodź mam dla ciebie niespodziankę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz