sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 3

Ach, a tak chciałam odpocząć od potworów.
Wparowanie Percy'ego odrobinę mnie przestraszyło. Trochę bardzo się wkurzyłam, bo syn Posejdona zniknął na dwie godziny, a w parował tak, że o mały włos nie odkrył mojego pamiętnika.
Dlatego, że siedziałam na górze, zeskoczyłam na podłogę.
-Jestem na ciebie zła.- powiedziałam bez ogródek.
-Zdaje sobie z tego sprawę. Uwierz mi jednak, że to co przygotowałem spodoba Ci się bardzo.
Na początku Glonomórzdzek zabrał mnie do czekoladziarni. Bardzo dobrze wie, że jak dostane czekoladę to wszystkie moje fochy znikają w mgnieniu oka. Niestety ten romantyczny nastrój zepsuły.... potwory!!!
Zaatakowało nas trzech lajtrynogów i dwie drakainy. Jak ja czasem nienawidzę być herosem. No cóż, mówi się trudno. Zanim rozpoczęła się walka gwizdaliśmy po nasze pegazy, a Percy dodatkowo po Panią o'Leary. Po chwili nasze wierzchówce zmiażdżyły drakainy, a nasz pupilek dostał gryzak w postaci stwora. W tej chwili rzucił się na mnie największy z lajstrynogów. Zranił mnie w prawą rękę. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, ale i tak zamieniłam potwora w złoty pył. Syn Posejdona poradził sobie z walką o wiele lepiej. Może dlatego, że pływał w rzece Styks. Z resztą to inna historia.
-Nic Ci nie jest?- standardowe pytanie mojego chłopaka.
-Wszystko dobrze. To tylko małe draśnięcie. Pomógłbyś mi, proszę.
-No pewnie. Co mam robić.
-Pamiętasz jak na obozie mieliśmy pierwszą pomoc?
-Tak.
-To super, bo musisz mi zrobić opatrunek uciskowy.
Percy natychmiast wziął się do roboty. Po kilku minutach Glonomórzdzek skończył opatrywać mi ranę.
Niestety potwór podarł mi kurtkę i bluzkę. Na szczęście w torebce miałam sweter.
-Co ty znowu kombinujesz?!- krzyknęłam, bo Jakson zasłonił mi oczy jakąś chustą i posadził na moim pegazie.
-Niespodzianka. Przekonasz się na miejscu.
Lecieliśmy jakiś kwadrans, mój chłopak zdjął mnie z pegaza i wziął na ręce.
Gdy w końcowym efekcie odzyskałam wzrok siedziałam w namiocie przy piękne nakrytym stole z moimi ukochanymi potrawami.
Natychmiast rzuciłam Glonomórzdzka na ziemie.
-To za zostawienie mnie samej w domu i twoje zniknięcie- uderzyłam go w żebra- a to za taką wspaniałą niespodziankę.- pocałowałam go.
-Dziękuję.- ni z stąd ni z owąd znalazłam się pod Percy'm.- a teraz chodź, bo nam panini ostygnie.
Jak skończyliśmy jeść syn Posejdona uklęknął przede mną.
-Annabeth Chase, córko Ateny czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- musiałam mieć mega zdziwioną minę, bo Percy od razu dodał- No wiesz tak oficjalnie, chce żebyśmy mieli jakiś wspólny symbol, np. jak małżonkowie mają obrączki, coś w tym stylu. To natomiast jest wynik mojej pracy.
-Och... Perseuszu Jakson'ie,oczywiście, że tak. Chcę oficjalnie zostać twoją dziewczyną.
W tej chwili otworzyło się małe srebrne pudełko z niebieską wstążką. Na granatowym jedwabiu leżały dwa srebrne naszyjniki serca na jednej stronie widniała sowa z moimi inicjałami, z drugiej trójząb z inicjałami mojego ukochanego. Założyliśmy je sobie na wzajem. Z przyzwyczajenia przejechałam obuszkiem palce po krawędzi zawieszki, ta nagle się otworzyła. W środku było nasze zdjęcie przedstawiające nasz podwodny pocałunek, na przeciwko ilustracji był napis:
 "Na zawsze razem, bo kochać to znaczy czynić dobro"¹
Rzuciłam się Percy'emu na szyje, ze łzami szczęści oczach. Szukał moich ust, a gdy je znalazł to obsypał je tysiącem pocałunków. Wróciliśmy na Mrocznym do domu.
Tym razem ja wygrałam zakład, dlatego pierwsza poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, ogarnięciu się i zrobieniu warkocza wróciłam do naszego pokoju.
-Jesteś piękniejsza od Afrodyty i mądrzejsza od Ateny.- zamurowało mnie. Nigdy nie słyszałam takich komplemętów. Poza tym byłam w za dużej niebieskiej bluzce i shortach.
-Co się dzieje?- zapytałam. Glonomórzdzek siedział na swoim łużku, i patrzył na mnie bardzo czule. Podeszłam do niego i usiadłam jemu na kolanach.- Ej, no powiedz. Przecież widzę, że coś cię gryzie.
-Mamy misje ja i ty. Musimy zprowadzić do obozu po kolei dziesięciu herosów. Chejron i Grover nam to zlecili, bo wszyscy satyrowie są rozsypani po całej Ameryce, a na manchattanie nie ma nikogo, bo Kozłonogowi zabrakło opiekónów.
-To chyba cię nie dręczy. Jest jeszcze jakiś fakt. Prawda?
-Skąd wiesz?
-Za dobrze Cię znam.
-Okej. Wygrałaś. Nie które dzieci są silne, to mogą być dzieci Wielkiej Trójki. Znaczy to tyle, że może to być moje rodzeństwo.
-I to cię gryzie, bo będziesz miał rodzeństwo?
-Tak. W końcu tata mnie ostrzegał, ale myślałem, że to był żart.- bał się, w końcu zawsze był sam, a Tyson rzadko bywa w obozie.
-Nie martw się, jakby coś się działo, to masz mnie.
-Wiem. A ty nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.
-Mam, może małe ale mam.- uwielbiam się z nim droczyć. Percy mnie pocałował.
-A teraz? Masz choś trochę większe?- spytał podejrzliwie.
-Może. Ale teraz idź się umyj bo jutro nie wstaniesz do szkoły.- Glonomórzdzek wystawił mi język.
-Zobaczysz, zanim ty wstaniesz to ja już będe po treningu, umyty, spakowany i najedzony.- znowu mnie wyzwał na pojedynek, ciekawe kto to wygra.
-No dobra, a teraz serio mówie glonku do łazienki, bo cię pobije.- po mojej groźbie w końcu poszedł, a ja wspiełam się na moje łużko i poszłam spać
                                             * * *
Ogniści mężczyźni. Wybuch. Ciemność. Biegłam szukając Percego. Ponownie nic nie widziałam. Stary magazyn. Ja i jakieś dziewczyny przywiązane do słupa. Lajtrynogowie. Faceci ubrani na czarno znowu do nas podchodzili. Wtedy zobaczyłam nicość.
                                            * * *
-Annabeth. Już wszystko dobrze. To tylko sen. Kochanie no już obudź się.- w tej chwili otworzyłam oczy. Natychmiast łzy poleciały mi po policzkach.- Cicho, no już, jestem z tobą, nic ci nie grozi.- uspokoiłam się trochę.- Krzyczałaś, dlatego Cię obudziłem. Jest chwila po północy.- On mnie na serio zna, bo odpowiedział na moje nieme pytanie.
-Ja już nie zasne.- stwierdzam, pociągając nosem.
-Chodź.- zniósł mnie na dół i położył na swoim łużku.
Znowu się rozkleiłam, a Percy gładził moją ręke i mówił coś uspokajającego.
Po kwadransie dotarło do mnie, że jutro jest szkoła i mój chłopak musi się wyspać. Przesunełam się i pokazałam, żeby się obok mnie.
- Kocham Cię, i nie wyobrażam sobie życiam bez ciebie, ani teraz, ani nigdy. Dzięki tobie czuje się potrzebna i bezpieczna.- wyżuciłam to z siebie. Te słowa kwiły we mnie od czasu misij po Złote Runo.
-Annabeth ja ciebie kocham jeszcze bardziej. Prosze obiecaj mi, że nigdy się nie rozdzielimy.- miał roztrzęsiony głos, może też miał jakiś straszny koszmar? A ja jak skończona egoistka zajmuje się sobą.
-Dobrze. Zawsze razem, niegdy osobno.- przytuliłam się do niego
Po chwili oboje zasneliśmy. Czułam się wreszcie bezpieczna i szczęśliwa.


1. Henryk Sienkiewicz

Rozdział 2

 Przeprowadzka.
Najpierw był wybuch następne co zobaczyłam to byłam ja.Biegłam. Szukałam wzrokiem wśród tłumu przerażonych śmiertelników mojego ukochanego.
Później sceneria się zmieniła.
Był to jakiś stary magazyn. Byłam przywiązana do kolumny razem z jakimiś dziewczynami. Podszedł do mnie lajstrygor. W tym momencie pojawiła się ciemność.
                      ******
Obudziłam się zalana potem. Było po piątej rano. Wszyscy jeszcze spali.
Po cichu wstałam i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam pobiegać. Moim pierwszym punktem na trasie był domek numer trzy. Percy bardzo spoważniał po wojnie, posmutniał i ciągle obwiniał się za śmierć wszystkich naszych obozowiczów i ofiar wojny z Kronosem, dlatego zaczął jeszcze bardziej ćwiczyć i katować się treningami. Gdy dobiegłam do domu Posejdona Percy już na mnie czekał. Chyba moja mina wszystko mu wydała, bo pierwsze co zrobił to zadał swoje podstawowe pytanie.
- Annabeth coś się stało? Znowu jakiś koszmar? Coś związanego ze szkołą?- pytał z troską w głosie. Jak on mnie dobrze zna. Nie powstrzymałam łez, bez słowa wtuliłam się w jego umięśnione ramię i rozpłakałam się jak małe dziecko.- Mądralińska w obozie są bogowie a wiesz, że jak Atena nas zobaczy to ja nie przeżyje do jutra. Znalazłem taką małą polankę na skraju obozu, nikt o niej nie wie. Pobiegniemy na nią i tam się wypłaczesz ok?- pokiwałam głową na znak zgody, może Percy naprawdę jest inteligentny, tylko okazuje to w chwilach gdzie ja przestaje myśleć. Ale dziwne i mówi to córka Ateny.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. I znowu miałam zawieszkę. Pewnie jakby nie Glonomóżdzek straciłabym zęby.
-Kochanie co się dzieje?- Percy usiadł na trawie i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Objął mnie swoimi ramionami, a ja znowu się rozkleiłam. Syn Posejdona nie naciskał. Poczekał aż się wypłakałam się, i nie pytał o sen.
-Percy?- zapytałam jeszcze trochę roztrzęsiona
-Tak?- spojrzał mi w oczy i od razu zapytał- Coś się stało?
-Miałam dzisiaj sen, w Good był wybuch. Szukałam Ciebie. Później byłam w jakimś magazynie, uwięziona z kilkoma dziewczynami, herosami, czułam od nich moc. Podszedł do mnie lajstrynóg, wtedy zobaczyłam ciemność. Skarbie ja się na prawdę boje, a co jeśli ci się coś stanie?
-Obiecuje, że nigdy w Good nie odejdę od ciebie na krok. Jak będziemy razem to nic nam się nie stanie.- on naprawdę wie jak człowieka podnieś na duchu. Przy nim zawsze czuje się bezpieczna.
-Jest jeszcze coś. Pojutrze musimy stawić się na Olimpie.
-Coś się dzieje? Chodzi o te twoje zawieszenie?- Czy on czyta mi w myślach?- To już po mnie- wymamrotał cicho. Ciekawe co on znowu planuje.
Popatrzyłam na zegarek, było tuż po siódmej.
-Glonomórzdzku musimy się zbierać. Za nie całą godzinę jest śniadanie, na które nie zamierzam iść w stroju do ćwiczeń. Pamiętaj, że to oficjalne pożegnalne śniadanie więc trzeba być elegancko ubranym.- przypomniałam. Chumor mi się już poprawił.- ŚCIGAMY SIĘ! Kto ostatni na śniadaniu ten sprząta jutro pokój :-D.- nie wiem co mnie napadło, szybko wstałam i ruszyłam biegiem do domku.
-Mądralińska i tak przegrasz!- krzyknął za mną mój chłopak. Jest to całkiem możliwe, bo Percy jest dużo szybszy niż ja.
Po chwili wparowałam do swojego domku.
-Annabeth, gdzieś ty się tak wcześnie podziewałaś?!- Moja mama wręcz krzyknęła.
-Byłam na porannym treningu.- odparłam spokojnie. Szukałam w plecaku mojego eleganckiego stroju.
Moje rodzeństwo było już gotowe. Było to dziwne bo jest jeszcze pół godziny do śniadania.
Wparowałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, musnęłam usta błyszczykiem, rozczesałam włosy i wybiegłam szybko z łazienki.
-Gotowi?- spytałam wszystkich.
-Tak- odpowiedzieli chórkiem. Ateny nie było. Z tego co się orientowałam to bogowie przybędą zaraz po powitalnej mowie Chejrona.
-To idziemy, bo przegram wyścig.
-Annabeth, o co znowu założyłaś się z Percym?- zapytał Matthew
-O sprzątanie pokoju.- odparłam. Cała moja rodzinka szybko wyszła z domku i razem pognaliśmy do pawilonu jadalnego.
Jak doszliśmy ktoś zasłonił mi oczy.
- Sprzątasz!- krzyknął za mną syn Posejdona.
-Jak ty to robisz?! Znowu oszukiwałeś i robiłeś sztuczki z wodą?- spytałam podejrzliwie.
-Nawet, bym nie śmiał.- Glonomórzdzek zaczął tańczyć swój taniec zwycięstwa.
Nagle zabrzmiała koncha. Wszyscy krążący półbogowie szybko usiedli przy swoich stolikach. Do pawilonu wkłusował Chejron.
-Drodzy pół bogowie to ostatni dzień tego rocznego obozu. Pamiętajcie o zasadach o których wam przypominam od końca kolejnej wojny. Przypominam, że grupowi domków mają być zawsze pod telefonem, bo w każdej chwili mogą zostać wezwani. Mam nadzieje, że partnerzy roku szkolnego wam odpowiadają. A TERAZ PRZYWITAJCIE GOŚCI SPECJALNYCH DZISIEJSZEGO ŚNIADANIA. Bogów olimpijskich.- zaczął ich wszystkich wymieniać. Dziś nawet łowczynie były w obozie i o dziwo nie warczały na żadnego chłopaka. Łowczynie, jeżeli były herosami siadały przy stoliku swojego boskiego rodzica, jeżeli nie to zajmowały miejsce przy stoliku numer 8. Każdy stół miał dzisiaj przynajmniej jednego biesiadnika.- Herosi smacznego śniadania!- zakończył Chejron.
Teraz, każdy mówił co chce zjeść na śniadanie, a jego talerz sam pokrywał się daną potrawą. Ja zjadłam tosta pełno ziarnistego i owoce. Dzisiaj nie składaliśmy ofiar, bo bogowie byli z nami.
Po śniadaniu wszyscy powoli zajmowaliśmy wyznaczone miejsca w autobusie. Wchodziliśmy domkami po kolei. Oznaczało to, że Percy był pierwszy, bo domek 1 i 2 nie mają mieszkańców. Trwało to niemiłosiernie długo, ponieważ zanim usiadłam musiałam usadowić całe rodzeństwo i sprawdzić, czy są na właściwym miejscu.
-Chodź tu.- Percy złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że wylądowałam u niego na kolanach.- Już tak długo na ciebie czekam, a ty ciągle krążysz po autobusie.
-Już siedzę i nigdzie się nie ruszam. Ale Glonomórzdzku przypominam Ci, że są tu jeszcze bogowie.- ziewnęłam. Od kilku dni nie śpię za dobrze. Tak właściwie to zawsze dręczyły mnie koszmary, ale teraz przez nie praktycznie nie mrużę oka.
-Zdrzemnij się.- zaproponował Percy. Z plecaka wyciągnął jaśka i koc. On też, był zmęczony. Dlatego zakomendowałam.
-Ty też się zdrzemnij. Trzymaj jaśka mi wystarczy twoje ramie. A koc okryje nas oboje.- Pomimo, że mój domek jest w połowie, to wiedziałam,
że jeszcze dwie godzinki zejdą. Dlatego zamknełam oczy, oparłam się o ramię mojego chłopaka i oddałam się w objęcia Morfeusza.
                                                        ***      
Znowu byłam w starym magazynie, tym samym co ostatnio. Teraz jednak byłam niewidzialnym obserwatorem, a nie ofiarą. Gdy lajstrynóg odszedł pojawiło się czternastu herosów. Jak byli już przy słupie, gdzie byłam uwięziona z innymi dziewczynami sen zamienił się w ciemność.
                                                        ***
-Ann obudź się. Jesteśmy już na Manchattanie. Za chwile wysiadamy.- szepcze mi do ucha syn Posejdona. Jak tylko otworzyłam oczy, zaszły mi one łzami.- Już cicho. Jestem z tobą. To był tylko koszmar.- Otarł mi palcem policzki mokre od łez i przytulił.
-ANNABETH CHESE I PERSEUSZ JAKSON WYSIADKA!- zakomendował Chejron przez głośniki. Szybko wstaliśmy, wzięliśmy nasze rzeczy i wysiadliśmy.
Byliśmy przed wierzowcem w którym mieszkał Percy.
-Chodź. Mama na nas czeka z obiadem.- tylko to powiedział, a odezwał się mój brzuch.- Mam dla ciebie niespodzianke.- szepnął. Wziął mnie za ręke i poszliśmy do jego mieszkania.
Jedyną rzeczą jaka mnie zdziwiła, był fakt, że mój chłopak nie powiedział swojej mamie o nas. Ciekawa jestem co on znowu kombinuje.
-Witajcie dzieci. Wreszcie jesteście. Bałam się, że coś się stało.- Powitała nas miło Pani Jakson.- Percy wrzuć wasze rzeczy do pokoju, i do stołu.
Na obiad była zupa serowo-ziołowa, spagetti carpanore i lody miętowe z czekoladą. Moje ukochane potrawy. Po obiedzie Glonomórzdzek zniknął, ja natomiast nas ropakowałam. Na szczęście mebel który zaprojektowałam był już na miejscu. Co oznaczało, że mogę zacząć nowy rozdział.
Gdy skończyłam nas rozpakowywać, i ogarnełam troche pokój, wyjełam gruby szaro niebieski zeszyt- mój pamiętnik, który prowadzę odkąd przybyłam do obozu. Nikt nie wie, że go prowadze. Mam to szczęście. Napisałam w nim co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni, gdy nagle wparował syn Posejdona.
-Chodź mam dla ciebie niespodziankę.

Rozdział 1

Mamusiu zostań z nami na noc
Właśnie skończyło się ognisko z rozdaniem paciorków, które każdy heros dostaje pod koniec wakacji. W tym roku odbywało się godzinę szybciej gdyż każdy musiał jeszcze zanieść swoje rzeczy do autokaru. To jest mój dziewiąty rok w obozie, jestem herosem który ma najwięcej paciorków.
- Annabeth czyżbyś coś przeskrobała?- pyta Percy, sądząc po tonie to znowu się martwi. Chyba ponownie nie kontaktowałam.
- Nie, ale dzisiaj zamierzam.- odpowiedziałam
- To się nie liczy. Zawsze możesz powiedzieć, że to był mój pomysł.- zaczełam się śmiac- Co Cię tak śmieszy?
- Ty mój Glonomóżdżku, bo ja już mam plan taki doskonały, że nie wpadniemy.
- Ann, a można wiedzieć co to za plan?- pyta podejrzliwie.
- Plan najpierw poczekamy jak moje rodzeństwo zaśnie. Dzisiaj szybko pójdą spać, bo jutro muszą być wyspani. Później będzie łatwo, ponieważ ubiore swoją czapkę i wymkne się do twojego domku, a ty z tamtąt przedransportujesz nas do morza, bo z tego co pamietam masz jeszcze dwie perły, które przeniosą nas do morza. Teraz ty wkroczysz do akcij.
- No dobrze a co z powrotem Annabeth?
- To dość proste, bo będziemy wyglądali tak jakbyśmy biegali,a teraz musze iść do swojego domku.- całuje go i ide do mojego domku.
Od czasu wojny sporo się u nas zmieniło. Bogowie co weekend nas odwiedzają, uznają wszystkich półbogów, i dają swoje patenty. Na przykład Hermes zapewnia każdemu herosowi torbe sportową która zmieści wszystko i zawsze waży tyle że pomyśleć można, że jest pusta, mamy również takie plecaki do szkoły, bo nigdy nie wiadomo na jaką misje ruszymy. Atena zapewnia wszystkim laptopy z dotykowymi ekranami i komórki nie wykrywalne przez potwory. Afrodyta kosmetyczki z pełnym nigdy nie kończącym się zapasami wszystkich kosmetyków o jakich tylko pomyślimy. Ares i Hefajstos bronie zmienione w zegarki, bransoletki i tym podobne. Apollo daje nam najnowsze mp4 które zawsze będą najnowsze z piosenkami takimi jakie uwielbiamy. Wielka trójka zapewnia nam transport. I tak dalej:-)
Właśnie weszłam do domku. Zwołałam narade rodzinną, bo po raz pierwszy od kilku lat wszyscy rozjeżdzamy się po całej Ameryce. Mama załatwiła wszystkim szkoły z takim profilem, byśmy mogli uczyć się tego co najbardziej kochamy.
- Wszyscy są?- po cichu policzyłam. Całość.- Ciesze się, że będziemy spełniali swoje marzenia. Mam nadzieje, że wszystkim się ułoży. Oczywiście jakby się coś działo możecie do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Prosze uważajcie na siebie i próbujcie się dogadać ze swoimi partnerami....- zanudziłabym was jakbym opisała przebieg całej narady. Jeżeli chodzi o partnerów, po wojnie bogowie ustalili, że herosi na rok szkolny opuszczają obuz w parach chłopak i dziewczyna w tym samym wieku z różnymi rodzicami. Zamieszkują w internacie albo mieszkaniu swoich rodziców (zależy czy szkoła i rodzina są w tym samym mieście) i razem wyjeżdzają. Narada skończyła się po ponad godzinie. Po spotkaniu każdy zaniósł swoje rzeczy do autokaru który jutro nas rozwozi na lotniska i do pobliskich szkół. Od trzech dni wiadomo kto z kim i gdzie jedzie. Na szczęście bogowie nie rozdzielają par takich jak Clariss i Chris czy przyjaciół takich jak ja i Percy, wiec praktycznie każdy jedzie ze swoim chłopakiem|dziewczyną lub najlepszym przyjacielem| przyjaciółką.
  ***
Aktualnie szłam z rzeczami do Percego, by razem z nim zanieść bagarze do autokaru. Gdy nagle film mi się urywa. Nie wiem co się ze mną dzieje, wiem gdzie ide i wsztstko praktycznie widze, ale nic nie słysze lub na odwrut wszystko słysze, a nic nie widze. Dziś gdyby nie Percy to upadłabym na tarasie jego domku.
- Annabeth odkiedy ty tak bujasz w obłokach? Zaczynam się o ciebie martwić. Ciągle o czymś myślisz, a mnie ciekawość zrzera co ci tak głowe zawraca.
- Aktualnie myślałam o moim rodzeństwie, bo po raz pierwszy od dawna domek nie będzie miał mieszkańców podczas pozostałego roku. Mama załatwiła nam szkoły z internatami, a ci co mogą wracają do domu do ojców i macoch.
- Wiem, że jako grupowa domku martwisz się o swoje rodzeństwo, a dodatkowo masz Olimp, obóz i szkołe na głowie. Teraz jednak upewnij się, że wszystko wziełaś.- Sprawdziłam jeszcze raz liste rzeczy i torbe. Całość się zgadzała.
- Wszystko mam.- powiedziałam, Percy wszedł do swojego domku po rzeczy. Poczekałam na niego przed domkiem.
- Gotowa?- Percy chwycił mnie za ręke
- Gotowa.- poszliśmy do garażów gdzie czekały autokar.
Autokar był wielki na 50 osób, tak by wszyscy się zmieścili. My jako, że wysiadamy jako jedni z pierwszych siedzimy z przodu, a bagarze wkładamy praktycznie na końcu.
Właśnie ustawiliśmy się na szarym końcu kolejki.
- Percy jak myślisz czy twój pokój jest już przemeblowany?
- Na pewno, przecież twoja mama i Hefajstos obiecali, że to zrobią.
- Wiem, ale musze przyznać, że troche się boję.
-Czego? Przecież gdyby nie ty to twój głupi chłopak zginął, by już kilka razy. - zaczął mnie pocieszać
- Boje się. Nic Ci nie mówiłam ale od kilku dni śnią mi się koszmary związane z Good, a rzaczej z mniejszością jej uczniów.
-Nie bój się, bo co do Good to chyba wiem o co ci chodzi, bo też od kilku dni mam koszmary z tym związane. Tobie też się śni, że mniejszość uczniów jest potworami?
-Zgadza się i troche mnie to przeraża.-powiedziałam po cichu.
-Nie bój się najważniejsze, że jesteśmy razem.- pocałował mnie. Póżniej gadaliśmy o wszystkim. Po trzydziestu minutach włożyliśmy swoje rzeczy do autokaru i poszliśmy na plażę.
***
Naprawde jest coś nie tak z moją koncentracją. Nie zoriętowałam się kiedy Glonomóżdzek wziął mnie na ręce. By chwile później wbiec do wody, która mimo wysokiej temperatury powietrza była lodowata.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- zaczełam krzyczeć- PERCY!!!!! TA WODA JEST ZIMNA- mój chłopak jednak mnie nie puścił.-Kochanie nie chce się rozchorować- jednak nic nie działało po pewnym czasie zaczełam kichać- Percy... Apsik.... już jestem przeziębiona.... Apsik... a nie chce przeleżeć pierwszego tygodnia szkoły w łużku.
-No dobra, ale.....-już wiedziałam co chce zrobić wskoczyłam na niego przewalając go pod wodę i odpowiedziałam
- Ani mi się śni jestem na ciebie zła!- wybiegłam szybko z wody i poszłam się przebrać do swojego domku. Dobrze, że w plecaku miałam jeszcze strój do biegania. Szybko się przebrałam i poszłam biegać. Gdy wróciłam do domku było po dwudziestej trzeciej. Zdziwił mnie fakt, że moje rodzeństwo jeszcze nie spało.
-Hej czemu jeszcze nie śpicie? Coś się stało?
- Tak.- Niedoszczegłam własnej mamy która siedziała na łóżku najmłodszego rodzeństwa w moim domku. Bliżniaki Tom i Vanessa są siedmioletnimi słodkimi maluszkami, które potrafią wszystkich pokonać w strzelaniu z łuku i nie tylko. Widziałam poraz pierwszy moją mame troszczącą sie z taką matczyną miłością o któreś ze swoich dzieci.
-Mamo.- uklęknałam przed nią.
-Ann kochanie wstań to, że jestem boginią nie znaczy, że masz się przede mną za każdym razem kłaniać. Teraz idź się umyj, przebierz w piżame i do łużka. A przed tym zadzwoń do Perseusza i powiedz, że dzisiejszy wypad do Tysona został odwołany.
-Mamusiu, a skąd ty o tym wiesz?
-Zapamiętaj Annabeth bogini mądrości wie, słyszy i widzi wszystko. A teraz prędko do łazienki.- nie pozostało mi nic innego jak pujście do łazienki i zadzwonienie do Glonomóżdzka i powiedzenie mu o tym.
Póściłam gorącą wode i za pomaca żarówki wytworzyłam tęcze. Wziełam drachme i wrzuciłam w tęcze.
- O Irys bogini tęczy przyjmij moją ofiare, pokaż mi Perceusza Jaksona obóz herosów domek numer trzy.- po chwili widziałam mojego chłopaka, który właśnie wydurniał się ze swoim tatą. Nie zauważył mnie, ale mi to nie przeszkadzało. Widok smiejącego Percego sprawiał mi radość. Ponieważ bardzo rzadko się śmieje się od czasu bitwy o Manchattan. Obwiniał się o śmierć naszych przyjaciół.
- Co się stało?- po chwili mnie zauważył.
- Tak, bo z naszej dzisiejszej wycieczki nici.
- Wiem właśnie miałem do ciebie dzwonić Tyson, też jest teraz u mnie.
- ANNABETH! CO TAM U CIEBIE?- słysząc jego bardzo głośny głos przeraziłam się, że Atena go usłyszy albo ubudzi moje młodsze rodzeństwo.
- Wszysko dobrze. Tylko Tyson prosze nie krzycz tak.
- Ann córeczko pośpiesz się!- zawołała z za drzwi Atena.
- Już ide mamo. Percy ja musze kończyć do jutra. I Tyson przepraszam, że nie mogliśmy dzisiaj Cię pdwiedzić.- powiedziałam i machnełam ręką przez obraz Percego.
Szybko się umyłam i poszłam do łużka . Moje rodzeństwo już spało, a Atena siedziała na moim łużku.
- Córeczko usiądź, musimy pogadać.- jej ton wogule mi się nie podobał
mówiła tak jakbym coś przeskrobałam. A tak wcale nie było
- Coś się stało mamo?- spytałam odrobine przerażona. Wkońcu z boginią mądrości nie ma żartów.
- Zdaje sobie sprawe z tego, że w Good jest profil o którym marzyłaś. Pamiętaj jednak, że nie akceptuję Perseusza. Wiem, że między wami jest tylko przjaźń, ale i tak mi się to nie podoba.- no to mam przerąbane, bo tylko obozowicze i Chejron wiedzieli o naszym związku. Percy stwierdził, że lepsza będzie dla bogów niespodzianka. Boję się co on tym razem wymyślił.
- Annabeth słyszałam, że ostatnio często tracisz świadomość, opowiedz mi o tym.
- Dobrze. Najczęściej jak gdzieś ide to wiem gdzie idę i dokąd zmierzam ale nic nie słysze a wszystko widzę lub nic nie widze a wszystko słysze.
- A jak często Ci się to zdarza?
- Dziś "odleciałam' w ten sposób dwa razy. Raz w jeden sposoob raz w drugi.- poimformowałam szczegułowo moją mame.
- Pojutrze stawisz się na Olimpie, możesz nawet z synem Posejdona. Pójdziesz ze mną do Apolla, to może być skutek uboczny twojej rany zadanej przez Nakamure.
- Mamo, boję się.
- Nie ma czego. Naprawde.- Nagle moje rodzeństwo obudziło.
Vanessa zaczeła płakać. Moja mama była szybsza, zanim mrugnełam znalazła się przy małej.
- Cichutko, już wszystko dobrze.- moja mama po raz pierwszy przy mnie tak się zazchowywała.
- Mamusiu zostań z nami.- aż mnie zatkałon gdy usłyszałam to pytanie.
- Oczywiście.- ŻE CO?!- Ale z kim będe spała.- Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zgłosili się wszyscy. Ja też tak niziutko podniosłam rękę. Ciekawa jak sobie z tym poradzi.- Dobrze. Śpie ze wszystkimi.
- Ale jak?- wyrwało się Alice.
- Dzieci zejdźcie na chwile ze swoich łużek, stańcie za mną i zakryjcie oczy.- wszyscy szybko to zrobiliśmy. Po pięciu sekundach, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam złączone dziesięć łużek. Super pomysł mamo, myślałam.
- Kładźcie się za pięć minut do was dołącze.- Gdy Atena poszła do łazienki.
Moje rodzeństwo szybko zajeło swoje miejsca. Tylko ja stałam jak ten słup soli, gdyby nie mała Vanessa to stała bym tak do przyjścia mamy. Mała wzieła mnie za ręke i położyła na środku tuż za sobą.
Po chwili bogini wyszła z łazienki. Ubrana w jasno brązowe leginsy i luźny t-shirt z napisem " Mnie się nie olewa mnie się słucha". No dobra bez komentarza. Mama połorzyła się między bliźniakami. Czułam jaką moc w sobie wytwarza. Każdy z nas był tak zmęczony, że po chwili cała nasza dziesiądka spała